Jak nauczyć dziecko pić wodę z bidonu ze słomką?
Ostatnio gorączkowo poszukiwałam pomysłów na to jak nauczyć dziecko pić wodę z bidonu. Dlaczego gorączkowo? Ano dlatego, że Miłosz skończył już 9 miesięcy i oprócz mleka z mojej piersi nie pił kompletnie nic. Tak, kompletnie nic. Nawet wody podawanej na milion różnych sposobów: z otwartej szklanki, z łyżeczki, o butelce że smoczkiem już nie wspominając. Nie było więc też kompletnie mowy np. o podawaniu mu mleka modyfikowanego lub nawet mojego odciągniętego mleka. Moje marzenie o jakimkolwiek dłuższym wyjściu z domu bez asysty niemowlaka u boku, to już w ogóle abstrakcja. Miłosz nie był w stanie pić nic innego, niż moje mleko. Każdy smoczek, kubeczki z ustnikiem czy nawet łyżeczkę po prostu gryzł. Po bezproblemowym pod kątem butelek, kubków 360° i kubków niekapków Mikołaju nie spodziewałam się, że mogę mieć taki problem z drugim synem.
Co za tym idzie, Miłosz u mojej piersi lądował po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy dziennie, bo po prostu w ten sposób zaspokajał swoje pragnienie. Nie ukrywam, że na tym etapie tak częste karmienie było dla mnie po prostu obciążające – i fizycznie, i psychicznie. Chciałam więc to zmienić.
Przypomniałam sobie, że Mikołaj, kiedy był w wieku Miłosza, używał bidonu z rurką do picia wody. Pełna nadziei zamówiłam więc bidon z elastyczną, obciążoną rurką. Obojętnie czy dziecko złapie go do góry nogami, czy normalnie, woda i tak trafia do rurki, a następnie do ust dziecka. Brzmi bajecznie, prawda? Ano nieprawda. Okazało się że z bidonu z rurką Miłosz też nie potrafi pić. Wkładałam mu rurkę do ust i nic. Patrzył się na mnie i nie wiedział, co robić.
Przekopałam internet wzdłuż i wszerz, przypomniałam sobie radę mojej koleżanki, neurologopedki, która pisała mi, że rurka do picia dla dziecka powinna mieć max 1 cm długości (część, którą wkłada się do ust), więc najlepiej ją przyciąć. Przycięłam więc rurkę w bidonie. Wyszło na dobre, bo dzięki temu pozbyłam się części z membranką, którą trzeba było zgryźć, aby leciała z niej woda. Mi samej ciężko było napić się z tego bidonu. A co dopiero dziecku. Po ścięciu rurki Miłosz jednak nadal nie pił z bidonu.
Czas
Postanowiłam dać mu czas, wkładałam mu do ust rurkę, a po chwili odkręcałam bidon i próbowałam dać mu się napić, jak z kubka. Wszystko w nadziei, że skojarzy bidon ze smaczną wodą i zacznie pić. Czas mijał, a Miłosz nadal nie pił wody.
Musy w tubkach
Na blogu dziewczynainformatyka przeczytałam, aby podawać dzieciom musy w tubkach oraz wodę przelaną do kartoniku po soczku ze słomką, a potem przejść do bidonu. Tej drugiej metody nie próbowałam, ale pierwsza nam pomogła.
Podawałam Miłoszowi mus owocowy w tubce, lekko na nią naciskając (aby mus łatwiej trafiał do buzi dziecka). Zaraz po jedzeniu z tubki, podsuwałam Miłoszowi bidon z rurką. I w końcu zatrybilo. Myślę, że to była jakaś 4-5 próba i już pełny sukces. Od tamtej pory Miłosz pije wodę z bidonu z rurką. Mam pewność, że dziecko jest napojone, a ilość karmień piersią w dzień zdecydowanie się zmniejszyła.
Saszetki wielorazowe
Tego sposobu nie testowałam. Wpadłam na niego dopiero, kiedy Miłosz załapał już picie z bidonu. Otóż do musów owocowych często używamy wielorazowych saszetek. Sama blenduję owoce, czy owoce i warzywa np. z kaszą lub jogurtem i podaję w nich przekąskę. Bez problemu mogłam po prostu do takiej tubki wlać wodę i w tej formie podawać ją Miłoszowi.
Miękkie bidony
Słyszałam też o innej metodzie, która sprawdzi się w przypadku bidonu, który jest wykonany z miękkiego tworzywa i nie jest niekapkiem. Analogicznie do podawania dziecku owocowych musów, należy lekko ściskać bidon, podając dziecku rurkę do ust. Woda łatwiej wtedy trafi na zewnątrz.
Ten wpis to wynik moich matczynych doświadczeń. Nie jest to wpis ekspercki, ani tym bardziej porada medyczna lub logopedyczna.
- Postaw nam wirtualną kawę:
- pozostaw komentarz
- udostępnij artykuł w mediach społecznościowych
- polub naszą stronę na Facebooku i obserwuj nas na Instagramie
- oznaczaj nas za pomocą znacznika @dziecinnieproste
Przyznam, że znalazłam w tym wpisie naprawdę cenne rady. Do tej pory nawet nie pomyślałam o konieczności przycięcia słomki, czy właśnie zastosowania musów czy nawet saszetek wielorazowych (wcześniej o takich nie słyszałam). Także jest to naprawdę potężna dawka wiedzy, która z pewnością się przyda 😉 Postaram się też polecić ten wpis koleżankom, bo przyznam, że słyszałam już o wielu kłopotach tego typu, także ta wiedza jest naprawdę cenną pomocą. Dziękuję za wpis i mam nadzieję, że będziesz dalej dzieliła się swoimi doświadczeniami 😉
Dziękuję bardzo za ten artykuł. Mam podobny problem, a nie przyszłoby mi do głowy użyć wielorazowych tubek, choć leżą jeszcze po starszym dziecku. Wypróbuję i mam nadzieję, że zaskoczy.