Brama norweskich fiordów: weekend w Bergen

Zawsze ciągnęło mnie do skandynawskich klimatów. Mają w sobie coś magicznego, przyciągającego. I mam tu na myśli nie tylko podróże, bo tych w północne rejony wciąż u mnie zbyt mało, ale całokształt: architekturę, dizajn, nieco mroczny klimat, widoki, morze, kuchnię, proste rozwiązania, naturalne materiały, literaturę, kontakt z naturą. Myślę, że gdybym chciała żyć gdzieś poza Polską, to mogłaby być właśnie Skandynawia, czuję, że bym tam pasowała w 100%. Niestety Marcin wolałby Grecję, dlatego zostajemy po środku – w Polsce 😊

W marcu 2024 wybrałam się na weekend ze szwagierkami i koleżanką do norweskiej bramy do fiordów – Bergen. Dlaczego akurat to miejsce? Po pierwsze jeszcze nigdy nie byłam w Norwegii, po drugie zawsze marzyłam o tym, aby zobaczyć fiordy na własne oczy, a po 3 znalazłyśmy tanie i dobre połączenie lotnicze z Gdańska. Pisząc tanie i dobre mam na myśli, że bilety kosztowały 89 zł od osoby w 1 stronę (a w klubie WizzDiscount 49 zł), a loty odbywały się w piątek popołudniu i późnym wieczorem w niedzielę. Idealnie, nie trzeba było brać ani grama urlopu.

Komunikacja miejska w Bergen

Przejdźmy teraz do komunikacji miejskiej i poruszania się po mieście. Z lotniska do centrum Bergen dojedziecie w 40 minut tramwajem nr 1, który rozpoczyna bieg tuż pod terminalem. Odjeżdża co 10 minut, a jednorazowy bilet 90-minutowy kosztuje ok. 16 zł. Cała komunikacja miejska działa bardzo sprawnie. Autobusy i tramwaje odjeżdżają co chwilę, na przystankach są automaty biletowe i ekrany wyświetlające rzeczywisty czas odjazdu, a nawet obłożenie pasażerów w danym pojeździe.

Uwaga! Chcąc wysiąść z pojazdu, trzeba wewnątrz nacisnąć przycisk „stop”, a stojąc na przystanku pomachać do kierowcy nadjeżdżającego pojazdu.

Podczas tej podróży podjęłam współpracę z biurem Informacji Turystycznej Bergen, od którego dostałam 72-godzinne karty Bergen Card, które upoważniają do darmowych przejazdów komunikacją miejską, darmowych lub zniżkowych wejść do muzeów, zniżek na takich atrakcjach jak rejs po fiordach, wjazd kolejką gondolową na szczyt Urliken, wjazd kolejką linową na szczyt Floyen oraz do zniżek w różnych barach i restauracjach. Karta na 72h to koszt ok. 200 zł. Podliczyłam, ile zaoszczędziłyśmy (w przeliczeniu na 1 osobę) dzięki korzystaniu z karty BergenCard przez te 3 dni i wyszło mi ok. 365 zł. Łatwo więc obliczyć, że po odjęciu kosztu zakupu karty, zaoszczędziłam 165 zł. Wszelkie szczegóły, ceny oraz rozpiskę benefitów możecie znaleźć na stronie: https://en.visitbergen.com/bergen-card

Nocleg

Jeśli chodzi o nocleg, zarezerwowałyśmy na booking.com 2-pokojowe, super wyposażone (miałyśmy lodówkę do wina i AppleTV) mieszkanie z tarasem na dachu, kuchnią i łazienką w zacisznej uliczce w samym centrum miasta. Za 4 osoby na 2 noce zapłaciłyśmy 1180 zł.

Atrakcje Bergen

Samo Bergen to urocze miasteczko i ja osobiście byłabym zadowolona już z samego patrzenia na kolorowe domki obite sajdingiem oraz spacerowania wąskimi uliczkami, na których nie ma miejsca na zaparkowanie auta. Spójrzcie chociażby na to, jak niziutkie drzwi są w niektórych domach, albo jak stylowo wygląda McDonald’s. Poza tym dla mnie połączenie góry+morze zawsze jest magiczne.

Ale teraz przejdźmy do najważniejszej części tego wpisu, czyli do atrakcji, które oferuje Bergen.

Rejs po fiordzie

Fiordy to był mój główny cel wycieczki do Bergen. Zobaczyć na żywo te surowe, górujące nad morskimi zatokami góry, poczuć ten klimat na własnej skórze, to było moje marzenie od dawna. Mogłam je spełnić za 290 zł, bo właśnie tyle kosztował 4-godzinny rejs statkiem z centrum Bergen na koniec 27-kilometrowego fiordu Osterfjord. Płynęłyśmy statkiem Sogndal, który odpływa z przystani tuż przy Targu Rybnym. Statek mieścił 100 pasażerów, ale wydaje mi się, że był obłożony w około połowie. Bilety można kupić w porcie lub na stronie www oraz w serwisach typu Get Your Guide. Były miejsca siedzące na zamkniętym, ogrzewanym pokładzie, toaleta, bar z napojami i przekąskami (ceny zupełnie nie odbiegały od tych w mieście), no i pokład otwarty, na którym mimo mega wiatru spędziłyśmy podczas rejsu najwięcej czasu.

Podczas rejsu w najważniejszych momentach uruchamiał się audioprzewodnik, a statek zwalniał i podpływał blisko skał, wodospadów, miasteczka Mo, które znajduje się na końcu fiordu. Zdjęcia mówią same za siebie, chociaż nie oddają tego, co widziały nasze oczy. Trafiłyśmy na przepiękną pogodę tego dnia. Poprzedni wieczór był deszczowy, a kolejny dzień pochmurny. Czułam się, jakbym wygrała na loterii.

Bryggen

Bryggen to historyczna część miasta Bergen, tutaj wszystko się zaczęło już w XI wieku. Od XIV wieku Bergen było ważnym ośrodkiem związku hanzeatyckiego. Drewniane budynki wielokrotnie płonęły i były ponownie odbudowywane. Obecnie stare, drewniane domy kupieckie (po licznych rekonstrukcjach) wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Warto przejść się wąskimi, drewnianymi i kamiennymi uliczkami pomiędzy starymi, drewnianymi budynkami. Obecnie mieszczą się w nich pracownie, restauracje, sklepiki z pamiątkami, muzeum hanzeatyckie (w remoncie). Na końcu kompleksu znajduje się nowoczesny budynek muzeum Bryggen z eksponatami archeologicznymi.

Targ Rybny

Targ rybny znajdziecie w samym centrum miasta, nad nabrzeżem morskim. Stąd swoje rejsy rozpoczynają statki płynące na fiordy oraz kutry rybackie. Niestety, w sezonie zimowym targ ogranicza się do kilku dość drogich stoisk zamkniętych wewnątrz budynku. Latem cały plac dookoła zastawiony jest budkami i stoiskami ze świeżymi rybami, kanapkami z łososiem, zupami rybnymi itp. Trzeba więc wrócić, gdy będzie ciepło 🙂

Urliken

Urliken to najwyższy szczyt okalający Bergen. Ma 643 m.n.p.m, a pamiętajmy, że stojąc pod górą jesteśmy praktycznie na poziomie morza 😊 Jest to więc naprawdę okazałe wzniesienie. Na górę prowadzą liczne szlaki turystyczne, ale również górska kolej gondolowa, z której nie omieszkałyśmy nie skorzystać. Bilet łączony na górę i w dół kosztował ze zniżką Bergen Card 136 zł. Kolejka kursuje do godziny 23 co 15 minut. Widoki z góry są nieziemskie. Surowe trawy, skały i zalegający śnieg tworzą cudowny klimat. To świetne miejsce do podziwiania zachodu słońca, o ile szczyt nie jest spowity gęstą mgłą 😊Na górze znajdziecie też restaurację.

Floyen

Floyen to kolejny szczyt, na którym znajdziecie punkt widokowy na Bergen. Z centrum miasta co 15 minut kursuje kolej linowa Floybanen. Za bilet w dwie strony z Bergen Card zapłaciłam ok. 50 zł (z kartą jest 50% zniżki na bilet w dwie strony). Na górze znajdziecie kawiarnię, place zabaw, liczne punkty piknikowe, las z figurami trolli oraz ścieżki spacerowe i szlaki turystyczne. My przeszłyśmy się szlakiem w stronę górskiego jeziorka i byłyśmy zauroczone zielenią lasów, spokojem i czystością tego miejsca.

Gamle Bergen

Gamle Bergen to nic innego jak skansen, pokazujący jak kiedyś wyglądało miasto. Urocze, kolorowe domki, wąskie, brukowane uliczki, zaaranżowane okna pracowni i sklepików, ławeczki, staw z kaczkami. Czy może być coś bardziej norweskiego? W sezonie wstęp na teren skansenu jest płatny. Można wtedy wchodzić do wnętrz budynków. Poza sezonem wstęp jest wolny i istnieje tylko możliwość spacerowania między budynkami.

Muzea

Jak widzicie, podczas naszego niespełna 3-dniowego pobytu w Bergen kładłyśmy nacisk na eksplorowanie przyrody i spacery. Wybrałyśmy się jednak do 3 muzeów.

W KODE Museum mogłyśmy podziwiać bogaty zbiór malarstwa. Najbardziej cieszyła mnie możliwość zobaczenia twórczości Muncha, którego do tej pory oglądałam w podręcznikach szkolnych.

W Kunsthall byłyśmy na wystawie czasowej sztuki nowoczesnej, ale chyba jesteśmy zbyt dużymi ignorantkami tego typu sztuki i wyszłyśmy z budynku bardzo szybko 😊  Może jednak niedługo będą tam inne wystawy, albo trafi to akurat w kogoś gusta.

Za to muzeum Bryggen to było coś! Nowoczesny budynek ze szklanymi podłogami, pod którymi można zobaczyć 1000-letnie deski (z których zbudowane było pierwotnie miasto) robi wrażenie. W muzeum znajdziecie też interaktywną makietę miasta, pokazującą historię Bergen od jego powstania po czasy obecne. W gablotach umieszczono liczne eksponaty archeologiczne. W muzeum można też podziwiać zbiór inskrypcji runicznych przetłumaczonych na j. angielski. Są też 2 stanowiska dla dzieci. Obiekt jest przystosowany do wózków.

W muzeach dostępne są darmowe szafki na ubrania oraz toalety. Muzea z kartą Bergen Card były darmowe.

Przechowalnia bagażu

Ostatniego dnia musiałyśmy opuścić mieszkanie o godzinie 11, a samolot miałyśmy dopiero po 23. Musiałyśmy więc skorzystać ze skrytki bagażowej.

Tuż za dworcem autobusowym znajdziecie centrum handlowe Bergen Storesenter. Nie zwracajcie uwagi na informacje w Google, że centrum jest nieczynne w niedziele – jest otwarte, tyle, że sklepy są zamknięte 😊. W tunelu łączącym centrum z dworcem autobusowym, znajdziecie skrytki bagażowe. Duża skrytka (zmieściłyśmy tam 4 torby, 2 siatki i walizkę) kosztowała ok. 24 zł za całą dobę.

Ceny w Norwegii

Na wypad wybrałyśmy się we 4 i musiałyśmy dostosować się do potrzeb i możliwości całej grupy. Złotym środkiem dla nas okazało się gotowanie śniadań i kolacji w mieszkaniu, przekąszanie czegoś ze sklepu lub budki podczas wycieczek na świeżym powietrzu i wejście do baru czy kawiarni 2x dziennie.

Zakupy spożywcze robiłyśmy w lokalnym supermarkecie Rema1000. Jeśli chodzi o ceny, myślę, że były zbliżone do tych w Polsce (poza niepompowanym pieczywem i alkoholem). Przykładowo kilogram krewetek kosztował 60 zł, pasta do smarowania z homara 8 zł za 200 g, słynny, norweski, brązowy ser 40 zł/kg, duże czekolady Freia 10 zł. Na zakupy dla 4 osób na cały wyjazd wydałyśmy 300 zł. Były w tym składniki na owsianki, 2 kolacje z owocami morza, przekąski wytrawne i słodkie oraz napoje.

Wino kupiłyśmy w sklepie wolnocłowym na lotnisku. W Norwegii obowiązuje prohibicja i alkohol jest sprzedawany w dziwnych porach, miejscach i ma wysokie ceny.

W barach i pubach wydałam łącznie 187 zł i zawierały się w tym: herbata, 2x piwo, gorąca czekolada, duży zestaw + lody w McDonald’s oraz hot dog z renifera.

Kultowe hot dogi z renifera

No właśnie. Hot dog z renifera. Polecam budkę 3-Kroneren w 100%, choć zdaję sobie sprawę, że kanapka wygląda na smutną bułę z parówą. Sama miałam wątpliwości, jednak kiełbaska była naprawdę duża, dobra i aromatyczna. Do tego była musztarda i sos z borówki. Nie dziwię się, że ta niepozorna budka jest słynna na cały region i są do niej kolejki o każdej porze dnia. Jeśli żal Wam reniferów, jest tam wybór przeróżnych innych kiełbasek – była nawet krakowska 😊

Pamiątki

Ostatni punkt, jeśli chodzi o ceny, to pamiątki. Pamiętajcie, że wbrew pozorom urocze sklepiki z pamiątkami w historycznej części miasta (Bryggen) są tańsze od tych w komercyjnym centrum miasta. Kupiłam chłopcom 2 breloczki z reniferami. Oprócz tego dla rodziny zabrałam do Polski brązowy norweski ser i kiełbasę z renifera (była też z łosia i wieloryba) oraz czekoladę (wszystkiego po 2 szt). Wydałam łącznie 164 zł.

Łącznie na cały wyjazd wraz z lotami i noclegiem wydałam 1590 zł.

Korony norweskie

Jak płaciłam w Bergen? Wszędzie kartą płatniczą. Nie mam konta walutowego. Po powrocie pobrano ode mnie prowizje za przewalutowanie płatności, ok. 3 zł za każde wydane 100 zł. Należy przyjąć, że 1 korona norweska to około 40 groszy (+prowizja).

Czy Bergen to kierunek odpowiedni na urlop z dziećmi?

Tego nie sprawdziłam na własnej skórze, ale uważam, że tak. Rejs po fiordach na pewno byłby ciekawym doświadczeniem dla dzieci. Tak samo wjazdy kolejkami górskimi. Na szczycie Floyen jest rozbudowany teren rekreacyjny z naturalnym placem zabaw, lasem trolli i miejscami do grillowania i pikników. W centrum miasta też mignęło nam kilka placów zabaw. Oprócz muzeów, w których byłyśmy, dzieci na pewno zainteresowałoby muzeum techniki, muzeum uniwersyteckie ze szkieletami zwierząt, muzeum nauki z interaktywnymi wystawami oraz akwarium, w którym można spotkać chociażby pingwiny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *