Podziękuj za dobre rady
Karmisz piersią już rok? Tak długo?! Przecież z Twojego mleka już dawno zrobiła się woda, nie jest wartościowe.
Karmisz butelką? Co z Ciebie za matka, Twoje dziecko nie nabędzie odporności.
Płacze? Może jest głodne?
Karmisz tylko piersią, a dziecko płacze? Może masz za mało pokarmu.
Ulewa? Może masz za dużo pokarmu, odciągnij trochę przed karmieniem.
Dziecko ma kolki? To na pewno przez tą kiszoną kapustę, którą zjadłaś przed karmieniem.
Napij się troszkę wina, przecież łyczek nie zaszkodzi przy karmieniu piersią.
Masz tylko jedno dziecko? Co Ty wiesz o macierzyństwie?
Piątka dzieci?! Chyba zależy Wam tylko na 500+.
Śpisz z dzieckiem? Nie przyzwyczaisz go potem do spania w swoim łóżeczku.
Twoje dziecko śpi w łóżeczku? To okropne, zero bliskości i więzi z mamą.
Używasz wielorazowych pieluch? Co to za moda na archaiczne metody.
Same drewniane zabawki? Ten pokój wygląda tak smutno, jakby mieszkał w nim emeryt, a nie dziecko.
On się nudzi, puść mu bajkę.
Pozwalasz dziecku oglądać bajki? Wyrośnie na rozhisteryzowanego awanturnika.
Ale on sam obiera marchewkę? Obieraczką? Nie pokaleczy sobie palców?
Ale on je tak sam, rękami? Nakarm go łyżeczką.
Nadal pije w nocy mleko? To nie jest normalne.
Nie chce jeść, bo dajecie mu za dużo słodyczy.
Ojej, jesteś głodny? Chodź, dam ci czekoladkę.
Chodzi bez skarpetek? Przeziębi się.
A gdzie ma czapeczkę?
Jest za grubo ubrany, spoci się.
Po co tyle kocyków? Przecież na dworze jest ładnie.
Przykryj go, bo wieje.
Montessori? Co to za wymysły? Później będzie robił tylko to, co będzie chciał.
Zobacz, co ciocia dla ciebie ma, piękny, plastikowy, różowy wózeczek dla lalek z brokatem, cekinami i Elsą z Krainy Lodu.
Ale on może sam wchodzić po tej drabince? Nie spadnie?
Lecicie z takim małym dzieckiem na wakacje? Przecież w ogólnie nie odpoczniecie.
Zostawiacie dziecko u dziadków, a sami wyjeżdżacie? Co z Was za rodzice.
On chodzi po kałuży, przecież się ubrudzi.
Chłopiec powinien bawić się autkami, a nie zwierzątkami.
Książka o kupie? Co to za wymysły. Po co Wam ona.
Bije dzieci? Jak go wychowujecie?
Może ma bunt dwulatka?
Może ma skok rozwojowy?
Ma katar, idźcie z nim do lekarza.
Takie duże dziecko w foteliku tyłem? Przecież on nic nie widzi.
Wozicie przodem do kierunku jazdy? Jesteście nieodpowiedzialnymi rodzicami.
Nosisz dziecko w chuście? Przyzwyczaisz je do noszenia.
Jeszcze nie dałaś mu marcheweczki? Przecież ma już 4 miesiące.
Ale jak to, zaczynasz od brokuła? Przecież będzie miał wzdęcia.
7 miesięcy i jeszcze nie siedzi? Pójdź z nim do lekarza.
Dopiero ma pierwszy ząbek? Mój miał w wieku 6 miesięcy.
Śpi 10 godzin z rzędu? To źle, powinno się karmić częściej.
Śpi po 3 godziny? To mało, w tym wieku powinien przesypiać ciągiem conajmniej 8.
Każda z nas, na pewno nie raz, usłyszała takie „cenne uwagi”. Wypowiada je ciocia Zosia, babcia Halinka, wasza mama, teściowa, koleżanka która ma trójkę dzieci i też ta, która dzieci w ogóle nie ma. Te rady bardzo często są wypowiadane przez innych nieświadomie. Nie jest nikogo celem to, aby Cię dołować i się wymądrzać. No, chyba, że trafisz na jakiś przemądrzały egzemplarz… Moja rada jest taka: jesteś mamą, to Ty najlepiej wiesz, czego potrzebuje Twoje dziecko. Zaufaj swojej intuicji, swojemu instynktowi macierzyńskiemu. I naucz się czasami zamykać uszy 🙂 Wiem, że to nieraz bardzo trudne, sama miałam i czasem nadal miewam z tym problem. Jestem jedną z tych osób, które biorą do siebie uwagi kierowane przez innych. Ale ostatnio doszłam do wniosku, że nie warto. Warto nauczyć się nie brać do siebie tych wszystkich złotych rad. Lepiej się z tym żyje – i nam, i naszym dzieciom.
- Postaw nam wirtualną kawę:
- pozostaw komentarz
- udostępnij artykuł w mediach społecznościowych
- polub naszą stronę na Facebooku i obserwuj nas na Instagramie
- oznaczaj nas za pomocą znacznika @dziecinnieproste